piątek, 28 września 2012

Pogadajmy sobie. ^^

Pewnego dnia na przystanku autobusowym, mocno zirytowana tym, że wciąż nie przyjeżdża moja marshrutka rzuciłam po rosyjsku przed siebie pytanie " jaki numer jedzie do centrum?" i... I zostałam zalana potokiem rosyjskich słów. Zakłopotana, bo nie za bardzo dało się z tej przekrzykiwanki cokolwiek zrozumieć, zrobiłam głupią minę i czekałam dalej na zbawienie. Nagle jedno do mnie podeszło. Na oko gdzieś 20 lat, płci żeńskiej. Zbawienie mówiło doskonale po angielsku i nie poprzestało na wymienieniu numerów marshrutek, ale chciało dowiedzieć się czegoś więcej o mnie.

środa, 26 września 2012

Halo, halo!

Hej! ;)
Jutro wyjeżdżam do Gruzji, a w związku z tym, że póki co nie mam żadnych relacji z podróży do zdania, to postanowiłam opowiedzieć wam trochę o różnicach i podobieństwach pomiędzy Polską, a Armenią. ;) Na pierwszy ogień idzie - kupowanie karty sim! ;)

wtorek, 25 września 2012

Słów kilka. ;)

Heeej! ;) Kiedy to czytacie ja już jestem w drodze do Tbilisi, a może nawet w Tbilisi ( to zależy od tego, kto ma jakie opóźnienie w czytaniu moich postów ;P ). Do niedzieli notki będą się dodawały automatycznie. :)

Póki co, piszę tą notkę o pięknym, słonecznym, armeńskim poranku. Zachciało mi się podzielić z wami przemyśleniami na temat pogody. ;)
 Jest 25 września, a tu wciąż słońce grzeje jak szalone! To takie dziwne uczucie, gdy sobie uświadamiasz, że jest już prawie październik i  będąc w Polsce to szykowałbyś już kalosze na jesienne deszcze, a tu wciąż jeszcze ubierasz krótkie spodenki i przewiewne bluzki. Uwielbiam tą pogodę, dopiero teraz czuję się jak w lato, bo dwa letnie miesiące, które spędziłam w Polsce w głównej mierze upływały mi na wyczekiwaniu słońca w pochmurne, deszczowe dni. Nie żebym mi się nie podobało w naszej ojczyźnie, bo prawda jest taka, że kocham Polskę, ale w konkurencji "Pogoda" przegrywamy z Armenią co najmniej 0 : 2. ^^

A teraz na zakończenie polecam wam przesłuchać hit tegorocznych armeńskich wakacji. Nawet jeśli nie lubicie rosyjskiej muzyki to obejrzyjcie klip, bo jest dosyć zabawny. :))

poniedziałek, 24 września 2012

Z głową w chmurach. :)

"Yes, yes, yes! And my friend Dajana!" - krzyczał do telefonu Martin, pewnego pięknego dnia, gdy na niebie nie było żadnej chmurki i w ogóle nic nie zapowiadało tej katastrofy, która miała się wkrótce wydarzyć. Oczywiście rozmowa była podsłuchana, nie wypadało mi więc biec do niego i wypytywać się o co chodzi. Dlatego też ze stoickim spokojem, czekałam na to, co dalej będzie się działo. Jak powszechnie wiadomo, podsłuchiwanie ( nawet te niezamierzone ), to bardzo niedobre zachowanie i należy być za nie ukaranym...

niedziela, 23 września 2012

Dwóch Norwegów i Polka - przygód cz.II

Po kąpieli i plażowaniu przyszedł czas na trochę sportu - zwiedzanie kościoła, który usytuowany był na jednym z wielu tam pagórków.

piątek, 21 września 2012

Dwóch rudych i szatynka- przygód cz.I

Zdziwieni, że znalazłam dwóch rudych w Armenii, w kraju ciemnowłosych i ciemnookich? Ja też nie wiem jak to możliwe, ale tak - szczęście się do mnie uśmiechnęło i miałam okazję pojechać nad jezioro Sevan w towarzystwie dwóch rudzielców. :) A wszystko zaczęło się od tego, że w zeszły piątek Martin- mój współlokator - postanowił spędzić wieczór przy piwie.

czwartek, 20 września 2012

Do Erywania przez Indie.

Droga powrotna z Gyumri była inna od tej, którą do Gyumri jechaliśmy. Co prawda dalej nie robiliśmy nic innego oprócz wjeżdżania pod górę i zjeżdżania z niej...

poniedziałek, 17 września 2012

Do Gyumri przez step.

Nie było mnie tu aż przez cały tydzień! A wydawało mi się, że co najwyżej 3 dni. ^^ Dzisiaj postaram się to nadrobić, bo mamy w Armenii dzień wolny od pracy, więc mam sporo wolnego czasu. :) Na początek relacja, która powinna się tu pojawić w zeszłym tygodniu.

Gyumri, to drugie co do wielkości miasto w Armenii. Ja znalazłam się tam dzięki temu, że organizacja, w której jestem wolontariuszką prowadziła tam dwu dniowe szkolenie dla młodzieży, która miała pomóc przy organizacji wyborów mera miasta.

wtorek, 11 września 2012

To już tydzień. :)

Wciąż jeszcze tkwię z notkami w czwartku 6.09, ale wygląda na to, że już jutro ruszę do przodu. :)

Zatem w czwartek po raz pierwszy spotkałam się z moją mentorką - 20 letnią Haykuhi. :) Najpierw po południu H. pokazała mi centrum miasta wraz z największymi atrakcjami i cennymi wskazówkami, np. gdzie są przyzwoite toalety. :) Pożegnałyśmy się po około 2 godzinach spacerowania, bo H. spieszyła się na wykłady, ale umówiłyśmy się na wieczór. :) Gdy spotkałyśmy się wieczorem Haykuhi miała dla mnie niespodziankę - przejażdżkę turystycznym piętrusem.

piątek, 7 września 2012

Pod górę.

Hej! Ja wciaz jestem  Gyumri, ale na szczescie udalo mi sie dorwac do laptopa (ktory nie ma polskich znakow xd) i moge dodac notke,ktora miala sie dodac automatycznie w piatek 7.09,ale cos  namieszalam i sie nie dodala. Tymze sposobem ponizsza notka dotyczy czwartku 6.09 :)

Wczoraj miałam rano trochę wolnego czasu, bo moja mentorka miała być w organizacji o 12, a ja już na nią czekałam od 9. W związku z tym, że do papierkowej roboty było dość chętnych ja dostałam pozwolenie na spacer. W jednej z poprzednich notek pokazałam wam jak wygląda ulica, przy której znajduje się moja organizacja. Ale było to tylko jedno zdjęcie, jednego kierunku - na wschód, bo zachód już na pierwszy rzut oka wyglądał tak interesująco, że osobna notka stała się oczywistością. :)

czwartek, 6 września 2012

Nic nie poradzę.^^

Dzisiaj miała być tu długa notka o spotkaniu z moją mentorką i wielu innych, ale niestety - czuję się okropnie i nie jestem w stanie już od kilku godzin robić nic innego jak tylko leżeć.^^ A to wszystko przez to, że zachciało mi się dzisiaj wręczać prezent (Żubrówkę) rodzinie, która mieszka pod nami i od której tym samym wynajmujemy mieszkanie. A więc schodzę na dół, a tam wielka urodzinowa impreza! Zostałam zaproszona do wspólnej biesiady i mimo protestów usadzona do stołu, ale to jeszcze nie katastrofa. Katastrofą było to, że zgadzałam się próbować wszystkiego, co było mi proponowane. A więc z grzeczności jadłam kozi ser, zagryzając go chlebem, podanymi mi ziemniakami i dopychając sałatką z oliwkami, za którymi nie przepadam. Do tego wszystkiego Vladimir (głowa rodziny) chwalił się owocami z ogrodu, więc dostałam na talerz potężną kiść winogron i brzoskwinie, a także brzoskwinie do słynnego armeńskiego koniaku, którego także ośmieliłam się spróbować ( albo jestem dziwna, albo to się nie nadaje do picia^^ ). A! I jeszcze ryba z sosem o bardzo oryginalnym smaku. No cóż, szczerze mówiąc, to buzia mi się nie zamykała.  I może nie było by tak źle, gdyby mężczyźni tak często nie wznosili toastów ( Ormianie nie piją przy stole tak po prostu,  praktycznie zawsze jest toast) i nie oczekiwali ode mnie, że za nimi nadążę. A więc tak - ORMIANIE SĄ GOŚCINNI.

A jutro ruszam na 3 dni z kilkoma osobami z organizacji do Gyumri - innego armeńskiego miasta, by pomagać tam przy wyborach. :)

środa, 5 września 2012

Potrzeba matką wynalazku. :)

Droga do siedziby organizacji goszczącej mnie jest bardzo długa. Najpierw musiałam jechać marszrutką (busikiem, w którym nie dostaję się, żadnego biletu i który często staje na różnych "przystankach"), potem musiałam przejść spory kawałek między blokowiskami, by ostatecznie dojść do celu. Podczas tej wędrówki uderzyła mnie jedna dziwna rzecz - na sznurku rozciągniętym między dwoma blokami wisiało pranie i to dość daleko od okna.

wtorek, 4 września 2012

Winogronowo mi.

Kiedy wyszłam dzisiaj po raz pierwszy z domu, by poszukać sklepu, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że winogrona zawładnęły Erewaniem. Niemalże każda jedna weranda, każdy płot porośnięte są tą rośliną. I pomyśleć, że tak się ekscytowałam, gdy zobaczyłam dzisiaj na naszej werandzie kilka rodzajów winorośli. :)

Dowidzenia Polsko. Dzień dobry Armenio!

Notek ze Świętokrzyskiego nie było, czego sama sobie wybaczyć nie mogę, bo ten wypad był naprawdę udany (może innym razem dodam). Za to już dzisiaj pojawiam się ze świeżą relacją z podróży samolotem do Erewania. :)

Mój samolot startował o 22.30 z Okęcia. Godzina późna i trudno było by mi wytrzymać samej tyle czasu na lotnisku. Na szczęście do Warszawy odwiozła mnie mama z siostrą i dwiema przyjaciółkami rodziny - wszyscy czekali ze mną do samego końca. :)) Dobrze się bawiliśmy podczas podróży do Stolicy, zwłaszcza, że zajechaliśmy na Kurpie do naszych dawno nieodwiedzanych krewnych. :) Kocham klimat tamtejszych miejscowości, a najbardziej drewniane chałupki z okiennicami. :)


Co do samego lotu, to nie wiele pamiętam, bo zasnęłam zaraz po straceniu z oczu świateł Warszawy. :) A Warszawa nocą widziana z lotu ptaka jest czymś niesamowitym! Morze, rozleeegłeee morze świateł od których trudno oderwać oczy. Zasypiałam mając cały czas ten widok w głowie. Za to, gdy obudził mnie głos kapitana informujący, że za 20 min Erewań, byłam w szoku, bo za oknem widziałam tylko ciemność i dopiero po chwili pojawiały się światła - plackami. I kiedy piszę plackami, to myślę plackami - tu i ówdzie  skupisko świateł. I wtedy mnie poinformowano, że w Armenii o godz. 2 rano wyłącza się oświetlenie publiczne. Za to mojemu przylotowi towarzyszył piękny księżyc górujący nad Erewaniem, który zaglądał mi w okienko. :) No i to byłoby na tyle z przyjemności tego lotu, bo zaraz po wylądowaniu dopadła mnie rzeczywistość i procedura załatwiania wizy trwająca caaałą wieczność, czyli prawie 2 godz. ^^ Gdyby nie to, że bardzo lubię mieć dodatkowe "wklejki" lub pieczątki w paszporcie pewnie bym zwariowała, bo była to dla mnie prawdziwa męczarnia.^^  Tym bardziej, że w ferworze pakowania zapomniałam wziąć ze sobą adresu organizacji która mnie gości, więc w formularzu musiałam naściemniać, że całe 4 miesiące ( na tyle maksymalnie można wykupić wizę, a pózniej trzeba ja odnawiać) spędzę w bliżej mi nie znanym hotelu Golden Tulip ( tą nazwę podała mi kobieta z obsługi). Pani wydająca wizę była baaardzo, ale to bardzo niezadowolona i węszyła jakiś podstęp. "Całe 4 miesiące spędzi Pani w hotelu, tak? CAŁE 4 ?! A może się pani gdzieś wybiera, ha? Np. mieszkać u kogoś innego?" Hmm... w tym momencie, poczułam, że jestem w tarapatach i zrobiłam to, co na szybkiego przyszło mi do głowy - robiąc wielkie oczy ( a to potrafię dobrze) kilka razy powtórzyłam "Sorry, I don't understand you" i pomogło! :) Kobiecie najwyraźniej nie chciało się męczyć z ciężko kapującą babką i tylko wręczyła mi paszport z nową, fajną "wklajką", robiąc krzywą minę.

Kilka rad dla ubiegających się o wizę:
1. Wasze pierwsze kroki na lotnisku powinny być skierowane od razu do kantoru, byście mogli się jak najszybciej ustawić w kilkunastoosobowej kolejce.
2. Następnie biegnijcie po formularz i ustawcie się w kilkuosobowej kolejce do długopisu.:)
3. Potem już tylko kilkudziesięcioosobowa kolejka do okienka,gdzie wydają wizę i gotowe!

A to moja nowa zdobycz - Armeńska wiza:

A tu dla porównania wiza, która umożliwiła mi kilka lat temu wjazd do Obwodu Kaliningradzkiego.

I kilka pieczątek:

Mam nadzieję, że zanim mój paszport straci ważność w 2016 roku, przybędzie w nim jeszcze wiele innych kolorowych rzeczy. :)

A teraz już lecę szukać sklepu, bo już mi trochę burczy w brzuchu. :) Następną relację, postaram się dodać wieczorem, ale nie obiecuję. ;))

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...