poniedziałek, 17 września 2012

Do Gyumri przez step.

Nie było mnie tu aż przez cały tydzień! A wydawało mi się, że co najwyżej 3 dni. ^^ Dzisiaj postaram się to nadrobić, bo mamy w Armenii dzień wolny od pracy, więc mam sporo wolnego czasu. :) Na początek relacja, która powinna się tu pojawić w zeszłym tygodniu.

Gyumri, to drugie co do wielkości miasto w Armenii. Ja znalazłam się tam dzięki temu, że organizacja, w której jestem wolontariuszką prowadziła tam dwu dniowe szkolenie dla młodzieży, która miała pomóc przy organizacji wyborów mera miasta.


Kilkugodzinna podróż z Erywania do Gyumri była dla mnie tak ciekawa, że nawet na chwilę nie zmrużyłam oka, choć zazwyczaj w autobusach, pociągach czy samochodach usypiam już po kilku minutach jazdy. To był mój pierwszy wyjazd poza stolice. Pierwsza okazja o zobaczenia krajobrazu Armenii i muszę przyznać, że trochę mnie to przytłoczyło, zobaczcie sami dlaczego.


























Tak... Przez ponad 3 godziny podróży raczej nie widziałam więcej niż 100 drzew.^^ Ale towarzysze w podróży pochodzący z innych regionów Armenii zapewniali mnie, że tak nie jest wszędzie. 

W Gyumri do moich zadań należało zapoznanie się ze sposobem głosowania w Armenii i pomoc przy drobnych pracach. :) Miałam trochę czasu na zwiedzanie, bo przez dwa dni wszyscy do  godz.17 mieli szkolenia, z których ja oczywiście nie wiele rozumiałam, bo były po ormiańsku. :) 
Ogłoszenia wyborcze. :)






 I jak? Hasło którego kandydata przemawia do was najbardziej? :)

A tu już kilka zdjęć miasta. Jako pierwszy ratusz. :)
 
Amenaprkich Church i pomnik Wardana Mamikoniana - ważnego bohatera narodu. 



 Kościół Yot Verk i sklepienie w jego dzwonnicy.

Kościół Surp Nichan i ładne wejściowe drzwi.


Straganik z dewocjonaliami.

W grudniu 1988 roku Gyumri w dużej mierze zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi, gdzieniegdzie wciąż widać tego ślady.


Pomnik ofiar trzęsienia ziemi.

Inne zdjęcia miasta. :)






W Gyumri bardzo miło spędziłam czas, poznałam mnóstwo ciekawych ludzi, z którymi dogadywałam się a to po rosyjsku, a to po angielsku.:) Między innymi poznałam Anę - dziewczynę, która w listopadzie wylatuję do Polski, by być wolontariuszką w mojej organizacji wysyłającej w Sopocie. :) Ponadto poznałam Sama - co prawda nie znał on ani angielskiego, ani rosyjskiego, ale "dogadywaliśmy się" świetnie i to z nim spędziłam większość czasu w Gyumri. Dzięki niemu nauczyłam się wielu ormiańskich słów i jadłam po raz pierwszy figi (ponoć najlepsze są te pęknięte). :) Umiem już też napisać swoje imię i nazwisko, tak wiem, to niesamowite! Hyh. :))
To zdjęcie mnie bardzo śmieszy. :))
Jedno z milionów zdjęć, które zrobiliśmy sobie podczas pobytu w Gyumri.:)

Na zakończenie zdjęcie kota.

I faceci pchający samochód - zrobione zupełnie przypadkiem. :D

W następnej notce droga powrotna do Erywania, która też była ciekawa. :)

1 komentarz:

  1. Osobiście uważam, że figi są przereklamowane. Ale to może dlatego, że nie jadłam pękniętej. ;)

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...