czwartek, 6 września 2012

Nic nie poradzę.^^

Dzisiaj miała być tu długa notka o spotkaniu z moją mentorką i wielu innych, ale niestety - czuję się okropnie i nie jestem w stanie już od kilku godzin robić nic innego jak tylko leżeć.^^ A to wszystko przez to, że zachciało mi się dzisiaj wręczać prezent (Żubrówkę) rodzinie, która mieszka pod nami i od której tym samym wynajmujemy mieszkanie. A więc schodzę na dół, a tam wielka urodzinowa impreza! Zostałam zaproszona do wspólnej biesiady i mimo protestów usadzona do stołu, ale to jeszcze nie katastrofa. Katastrofą było to, że zgadzałam się próbować wszystkiego, co było mi proponowane. A więc z grzeczności jadłam kozi ser, zagryzając go chlebem, podanymi mi ziemniakami i dopychając sałatką z oliwkami, za którymi nie przepadam. Do tego wszystkiego Vladimir (głowa rodziny) chwalił się owocami z ogrodu, więc dostałam na talerz potężną kiść winogron i brzoskwinie, a także brzoskwinie do słynnego armeńskiego koniaku, którego także ośmieliłam się spróbować ( albo jestem dziwna, albo to się nie nadaje do picia^^ ). A! I jeszcze ryba z sosem o bardzo oryginalnym smaku. No cóż, szczerze mówiąc, to buzia mi się nie zamykała.  I może nie było by tak źle, gdyby mężczyźni tak często nie wznosili toastów ( Ormianie nie piją przy stole tak po prostu,  praktycznie zawsze jest toast) i nie oczekiwali ode mnie, że za nimi nadążę. A więc tak - ORMIANIE SĄ GOŚCINNI.

A jutro ruszam na 3 dni z kilkoma osobami z organizacji do Gyumri - innego armeńskiego miasta, by pomagać tam przy wyborach. :)

1 komentarz:

  1. Hahahaha, podoba mi się ta historia. Mam nadzieję, że już ożyłaś. :)

    OdpowiedzUsuń

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...